„Szybka” wizyta w miastach Lutra
Młodzież bywa znana ze spontaniczności. Tym razem jakoś spontanicznie nie było, ponieważ już w czerwcu zaplanowaliśmy jednodniowy wyjazd na wycieczkę „Śladami Lutra”. We wtorek, 27 sierpnia, dziewięć osób wyruszyło przed świtem do Wittenbergi i Eisleben.
Po sześciu godzinach jazdy dostrzegliśmy wieżę Kościoła Zamkowego z charakterystycznym napisem w kształcie pierścienia: „Warownym grodem jest nasz Bóg”. W Wittenberdze przeszliśmy przez „Ogród Reformacji”, zatrzymując się na chwilę przy drzewku czeremchy, którą kilka lat temu posadzili konfirmanci z Diecezji Katowickiej. Następnie spacerowaliśmy malowniczymi uliczkami miasta, oglądając budynki uniwersyteckie oraz dom Filipa Melanchtona (najbliższego współpracownika i przyjaciela Reformatora). Od środka zwiedziliśmy Dom Marcina i Katarzyny Lutrów, a następnie Kościół Miejski ze słynnym obrazem Reformacji (autorstwa Łukasza Cranacha). Spacer zakończyliśmy w Kościele Zamkowym – znanym m. in. z opublikowania 95 tez czy też miejsca pochówku ks. dr. M. Lutra.
Największą atrakcją dla uczestników było wejście na ponad 90-metrową wieżę kościelną. Trzeba było w tym celu pokonać prawie 290 schodów w jedną stronę. Ale widoki na miasto Reformacji, jak też na płynącą wokół rzekę Łabę i malowniczą przyrodę zrekompensowały trudy wchodzenia.
Drugim ważnym miejscem naszego reformacyjnego szlaku było Eisleben – miasto, w którym Marcin Luter „przypadkowo” się urodził i zmarł. „Przypadkowe” narodziny wydarzyły się dlatego, że rodzice Reformatora mieszkali w tym mieście tylko kilka miesięcy i akurat wtedy mały Marcin przyszedł na świat (10.11.1483). „Przypadkowo” również zmarł w tym mieście (18.02.1546), ponieważ w styczniu przyjechał do Eisleben schorowany, aby załagodzić spór o spadek, jaki rozgorzał między trzema braćmi – książętami von Mansfeld. Ciężka choroba pogłębiała się i Reformator dokonał żywota w miejscu, gdzie się urodził. Jego ciało zostało przewiezione do Wittenbergi i tam pochowane.
W Eisleben zwiedziliśmy „dom narodzin” oraz „kościół chrztu Lutra”. Ten kościół kryje pewną ciekawostkę, ponieważ oprócz klasycznej chrzcielnicy mieści się w nim jeszcze baptysterium – mały basenik, w którym chrzczone są dorosłe osoby. Ks. Mirek, który był naszym przewodnikiem w obu miejscach, powiedział, że okres komunizmu prawie całkowicie „zabił” wiarę chrześcijańską we wschodnich landach niemieckich. Dlatego częściej chrzci się dojrzałe osoby, które uwierzyły i zdecydowały się pójść w życiu za Chrystusem.
Obowiązkowe były oczywiście zakupy w sklepach, jak też posiłek w restauracji z dużym żółtym M, którą jedna z uczestniczek nazywa poetycko „pod złotymi łukami”. Nasyceni i napojeni ruszyliśmy w dalszą drogę i lekko po północy dotarliśmy szczęśliwie do naszych domów. To był wspaniały czas spędzony razem.
Mistrzem kierownicy był pan Mirek Głąbek (wspierany na niektórych odcinkach przez naszą koleżankę Olę), któremu serdecznie dziękujemy za profesjonalizm i towarzyszenie nam.
opr. Wiktoria Głąbek / ks. M. Czyż